Jakimi drogami podążasz w swoim życiu?
Kiedyś, kilka dekad temu, kiedy po zakończeniu podstawówki wybierałam szkołę średnią, miałam dwie drogi przed sobą. Przez lata wracałam wspomnieniami do tamtych decyzji, i zastanawiałam się, jak wyglądałoby moje życie, gdybym wybrała inaczej. Miałam 15 lat, mogłam wybrać cokolwiek, zupełnie nie znając konsekwencji tych decyzji. Miałam tylko wyobrażenia.
DLACZEGO NIE JESTEM MASTERCHEF?
Pierwsza droga pojawiła się po 7 klasie, kiedy jako 14 latka ogarniałam podstawy gotowania obiadu i opieki nad młodszą siostrą, uczyłam się i przygotowywałam do szkoły. Moje podboje kulinarne obejmowały schabowy, ziemniaki i korniszon, a ze słodkich – Piernik Kętrzyński z pudełka, posypany cukrem pudrem. Jak widać, nie byłam nawet w połowie tak dobra jak dzisiejsi uczestnicy programu MasterChef Junior.
Dlatego chciałam iść do szkoły, gdzie nauczą mnie robić coś więcej, bo kuchnia ma nieograniczone możliwości twórcze, bo wystarczy odważyć się na eksperymenty. Najbliżej mojego domu było technikum hotelarsko-gastronomiczne, i to był mój pierwszy pomysł na siebie, na moją pracę. Jeśli dodać do tego możliwości podróżowania i pracy w hotelach… to była kusząca wizja mojej przyszłości.
Widziałam siebie w uniformie, jaki widywałam u obsługi Hotelu Gdynia. Wyobrażałam sobie siebie w jakimś innym miejscu na świecie, władającą biegle angielskim i może jeszcze jakimś językiem? W tamtych czasach j. rosyjski był powszechniejszy od j. angielskiego. Moim jedynym oknem na świat były programy podróżnicze Tonego Halika i Elżbiety Dzikowskiej oraz atlas geograficzny świata.
DLACZEGO NIE JESTEM NAUCZYCIELKĄ MATEMATYKI?
Druga droga pojawiła się pod koniec 8 klasy, gdy w ramach przygotowań do olimpiady matematycznej jeździłam z kolegami na wydział matematyczny Uniwersytetu Gdańskiego. Olimpiady matematyczne są proste, pod warunkiem, że lubi się królową nauk. Ja lubiłam, mało tego, ja ją rozumiałam. Dawałam temu upust nie tylko w czasie wojewódzkich olimpiad matematycznych, ale również na poziomie koleżeńskiego „kółka pomocy matematycznej”. Kończąc szkołę podstawową miałam na koncie kilku kolegów/uczniów z porządną oceną z matematyki.
Pobyty na UG miały swój klimat, podobało mi się tam, chciałam być częścią tych spotkań ludzi zafascynowanych matematyką. Na tamte czasy wykształcenie matematyczne oznaczało naukę tego przedmiotu w jakiejś szkole… i ja chciałam to robić. Chciałam uczyć innych, jak mogą zrozumieć zawiłości matematycznych wzorów i twierdzeń. Marzyłam, aby zdobywać szczeble intelektualnej kariery w dziedzinie, która była zdominowana przez mężczyzn.
TERAZ
Teraz, kiedy jestem na tym etapie swojego życia, w którym znam konsekwencje większości podejmowanych decyzji, rozumiem, dlaczego nie mogłam iść ani pierwszą ani drugą drogą.
Pierwsza droga oznaczała służenie innym – służenie w dobrym znaczeniu. Personel hotelowy dba o komfort pobytu gości, organizuje przestrzeń tak, aby klient czuł się wygodnie. Personel gastronomiczny dba o satysfakcję z serwowanego jedzenia, żeby cieszyło podniebienie i oko. Oba te zawody wymagają ustawienia swojego priorytetu na innych i czerpaniu z tego satysfakcji. Zielona biostruktura mózgu, rozwinięty i aktywny pień mózgu, mocno współgra z takimi zawodami. Mój pień mózgu nie jest dominującym obszarem w mojej głowie.
Druga droga oznaczała służenie innym – służenie na poziomie meta. Niematerialność matematyki stanowi o jej abstrakcyjnym postrzeganiu przez ludzi. Uczenie innych o tym, czego nie widać a co w przyrodzie działa jest nie lada wyzwaniem. Nauczyciel, mając większą wiedzę od ucznia, oddaje kawałek siebie wraz z tą wiedzą. Badając nieznane rejony matematyczne, odkrywając skomplikowane wzory i udowadniając twierdzenia, człowiek stara się wytłumaczyć innym otaczający nas świat. Skuteczne badanie i nauczanie o tym może przynieść uznanie. Służenie innym na poziomie bardziej ulotnym i teoretycznym również wymaga zielonej biostruktury.
ZATEM CO POSZŁO NIE TAK?
Gdzie zgubiłam potrzebę służenia innym na poziomie podstawowych instynktów, jak gotowanie, i tych wyższych, jak matematyczne odkrywanie świata? Dlaczego nie pracuję w uniformie, w hotelu na Bali? Dlaczego nie publikuję twierdzeń i dowodów matematycznych w matematycznych czasopismach?
Nic nie zgubiłam. Jedną wspólną cechą tych dwóch dróg, których nie wybrałam, jest potrzeba służenia innym, której z racji niezbyt aktywnego pnia mózgu, nie mam.
Gdybym wybrała jedną z tamtych dróg, byłabym zgorzkniała, nieautentyczna, niespełniona, sfrustrowana. Nie byłabym szczęśliwa, nie byłabym tym, kim jestem. Teraz wiem, że nie mogłam wybrać żadnej z tamtych dróg, bo nie były w zgodzie ze mną, nie wspierała ich moja biostruktura mózgu.
STRUCTOGRAM pozwala wytłumaczyć podjęte w przeszłości decyzje, pozwala pogodzić się z tym, że nie wszystko, co sobie zamarzymy, jest możliwe do ziszczenia.
A Twoja biostruktura mózgu, na co Ci pozwala?